Moja Biografia Trzeźwości , Oczami Przyjaciół.
Leszku, dziś Masz kolejną rocznice
Trzydzieści pięć lat minęło, gdy
podjąłeś walkę o godne życie.
Dla siebie, dla żony, dla dzieci,
Dla domu pełnego ciepła i miłości.
Nie było Ci łatwo!
Każdego dnia walczyłeś z nałogiem w swej niezłomności.
Ważyła się szala- alkohol, który
wyniszcza umysł i ciało, i którego
wciąż było za mało?
Czy życie w trzeźwości, zmagania
dnia codziennego bez upojenia alkoholowego.
Leszku, dobrze wybrałeś,
bo za dużo do stracenia miałeś.
Już dzieci się Ciebie nie bały
I coraz częściej się śmiały.
Syna brałeś na kolana nie po to
by stłumić złości.
Lecz tak po prostu, z ojcowskiej miłości.
Córka do babci już nie uciekała,
ona nowego tatę poznawała.
No i żona Ci zaufała,
Tak bardzo Cię kochała
Uczyliście się życia nowego
W poszanowaniu uczuć do Jedno do Drugiego
We wzajemnym zrozumieniu i tolerancji,
Budowaliście fundamenty mocnej relacji
W tym zdrowym życiu, w trzeźwości
Pojawił się drugi syn – owoc Waszej miłości:
Lecz życie to nie bajka i nie zawsze pogoda.
Gdzieś po drodze były nieporozumienia, niezgoda…
Zadawałeś sobie pytanie – dlaczego tak się dzieje?
Przecież Ja trzeźwieje.
Ot, takie to życie, mniej brać a więcej dawać .
To świat realny, z którym trzeba się zmagać.
To radości, ale i problemy, których nie da się „zapić”.
Gdzie trzeba dawać z siebie wszystko by się odnaleźć poczciwie.
Gdzie trzeba pomóc najbliższym i cieszyć się z tego uczciwie.
Leszku, Ty dokonałeś czegoś więcej – założyłeś stowarzyszenia.
Pomogłeś i pomagasz wielu osobom odnaleźć drogę trzeźwienia
Wyciągasz ich z rynsztoka pijaństwa upadem.
Ratując małżeństwa i rodziny przed ich rozpadem.
Mówisz jak ważna jest wiara w Boga
I wiara w nas samych to najlepsza droga!!!
I my taką drogę wybieramy.
Wzajemnie się wspieramy.
Ale i tak wiele już dokonane,
Własne słabości pokonane.
Leszku, jesteś dzielnym człowiekiem
Uparcie dążysz do celu.
Nasz ty kochany przyjacielu.
Lecz nie dokonałbyś tej zmiany, gdyby przy Tobie
Nie było ukochanej żony – Dany.
Leszku, zawsze o Tobie pamiętamy.
Autor: Dana Kretowicz
40 lat minęło
40 lat!!! ... 40 lat!!!.. Czterdzieści mieć lat!
Teraz dopiero otwiera się świat!
To już nie młodzik z głową wśród chmur,
Lecz "twardy" koń, jak stal jak mur.
To już nie poryw czczy i jałowy,
Lecz człowiek rozumny,
do szaleństw gotowy.
I płeć przeciwna chórem to przyzna,
Oto prawdziwy facet... mężczyzna!
Autor: Monika Kościuk
Dla Andrzeja
Andrzeju, minął roczek, nawet drugi
A Ty jesteś z nami …
Bo nas kochasz, bo nas lubisz, bo jesteśmy tacy sami
Chcąc odmienić swoje życie trafiłeś do Sowr-u szukając pomocy,
Miałeś już dosyć tych zachlanych dni i przechlanych nocy.
To miejsce, gdzie wiele osób przy wsparciu terapeutów; koleżanek i kolegów,
Zostawiło złe i smutne wspomnienia.
Podjęło trudną i ciężką walkę, by wyjść z uzależnienia.
Lecz nie wszystkim to się udało, choć każdy tego chciał, pragnął, to niektórym tylko tak się zdawało.
Twoja droga ku trzeźwości była trudna, kreta z przeszkodami, lecz ją pokonałeś
i zostałeś z nami.
Andrzeju dwa lata to Duży sukces ale z tym wrogiem walczyć będziesz przez całe życie,
Bo alkohol atakuje skrycie.
Wykorzystując wątpliwości życiowe, niepowodzenia, rujnuje zdrowie i niszczy marzenia.
A życie w pijaństwie to życie kłamliwe
Wypacza rozum i niszczy rodzinę.
Więc gdy masz doła, to na rowerek i majtaj
Nóżkami. Tak się rozprawiaj ze swoimi problemami. Co!
Za mało? Nie , nie ,nie poducha , zadzwoń do przyjaciela, on Ciebie wysłucha.
Problemy będą, życie nam uprzykrzają, lecz chyba tylko święci problemów nie mają.
Choć wiele straciłeś, zacznij żyć
na nowo, daj szansę motylom by znów było kolorowo.
I zmieniaj swe życie, wprowadzaj mądre wartości, byś mógł znów w sercu radość ugościć.
Buduj co dobre, co jest właściwe
by to co czujesz było prawdziwe.
Nie wszystkim to się udaje, dlatego Andrzeju drogi
Nie zbaczaj z obranej drogi. Udowodnij sam sobie
I swoim synom i ludziom fałszywym i wszystkim wokoło, że bez alkoholu można żyć
fajnie i na wesoło.
Andrzeju byłeś trudny, denerwujący, telefonów nie odbierałeś, czy Ty wiesz jak nas tym wkurzałeś?
Jedni to rozumieli, inni ganili lecz byli przy Tobie, wspierali i swej pomocy nie zaniechali.
Jednak pierwszą pomoc otrzymałeś od Ks. Dobrodzieja.
Niektórzy się śmiali, że przywiózł Ciebie jak kartofla w wiklinowym koszyku.
O tak wyglądałeś – wystraszony, oczy żółte, przekrwione, nochal czerwony…
w odwrotność podkowy.
Ileż osób pracowało nad wizerunkiem zmiany
By doszło do obecnej przemiany, no spójrz , spójrz jak wyglądałeś i porównaj jakim kartoflem teraz się stałeś.
Na dużo dobrego się dzieje bo Twoja japa szeroko się śmieje,
gały patrzą wesoło, nochal bielutki, wory w łódeczkę ułożone już sinawe tylko czerwone
Andrzeju, wspieramy Ciebie.